wtorek, 20 sierpnia 2013

5. Welcome in The Lemons' House

|Rosalie|
-To Wasz dom?-dopytywałam.
-Yep.
-Wow!-tylko na tyle było mnie stać. Wszystko tu jest bardzo gustownie urządzone. Niezwykły widok.
-Wiecie, to bardzo miłe, ale nie możemy się tu zostać.-wypaliła Lily.
-Dlaczego?-powiedzieliśmy wszyscy chórem.
-Przecież nie będziemy Wam siedzieć na głowie cały czas. Nie wiemy jeszcze ile potrwa nasz pobyt w Londynie. Nie chcemy Wam sprawiać problemów.
-Jakich problemów? Ktoś taki jak wy nie jest problemem a darem zesłanym z niebios.-Kieran zachowywał się jakby właśnie był w środku swojej roli w jakimś przedstawieniu.
-Wow, Kier! Chwilę przebywasz z Ginny i już mówisz jak ona. Idealnie do siebie pasujecie!-Van spoglądała to na chłopaka, to na przyjaciółkę. Oboje się speszyli.

|Lily|
-Dobra, więc wszystko ustalone. Pokażę Wam pokoje.-Kit szedł w stronę schodów.
Dziewczyny pobiegły za nim.
-Chłopcy, nie wiem czy to taki dobry pomysł...
-Daj spokój Lily.-Dean objął mnie ramieniem.-Najwyżej jak coś będzie nie tak, to zadzwonimy na policję i powiemy, że jakieś fanki włamały się nam do domu.
Bracia zaśmiali się bardzo głośno.
-Nie śmieszne.- zrobiłam nieco wkurzoną minkę.
-Ahhh... Lepiej idź szybko na górę zanim zajmą Ci wszystkie pokoje i zostanie Ci ten pomiędzy Sean'em a łazienką.
-Ej! Ja tu jestem!
Zaśmialiśmy się.
-Dzięki chłopaki.-przytuliłam ich i poszłam za dziewczynami.

|Vanessa| 
-Ej, laski! Ogarnijcie się!- krzyczałam na przyjaciólki, które goniły od drzwi do drzwi i wszędzie zaglądały.-Zachowujecie się jak dzieci.
-Powiedziała dziewczyna z niebieskimi włosami, mówiąca do swojej gitary.-wysmiała mnie Ginny i wróciła do swojego zajęcia.
-Zabawne.-wywróciłam oczami.
-Hej Van, nie smuć się. Rozmawianie ze swoja gitarą nie jest niczym nienormalnym ani dziecinnym. Ja też tak robię.Nie jesteś jedyna.- Kit położył dłoń na moim ramieniu i spojrzał mi w oczy.
Poczułam dziwne ciepło w okolicach swojego brzucha. Zarumieniłam się.
-Cóż. Mamy coś wspólnego.-palnęłam bez sensu. Dlaczego jak się denerwuję to muszę pieprzyć głupoty?!
-Wydaje mi się, że to chyba dobrze. Nie sądzisz?-puścił mi oczko.
Już chciałam coś powiedzieć, ale uprzedziła mnie Lily.
-I jak młoda. Pokój wybrany?
-Mi to obojętne gdzie będę spać. Może być tu.-weszłam w pierwsze lepsze drzwi.
-Emmm.... wiesz... to mój pokój...-Kit podrapał się po głowie.
Wtopa!
-Ehh,, sorki. Nie wiedziałam.- chciałabym się teraz zapaść pod ziemię...
-Spoko. Nie ma sprawy.- uśmiechnął się i podszedł do kolejnego pokoju. Jeju ile tu tego jest! lekko popchnął drzwi po czym zwrócił się do mnie.
-Ten jest wolny.- położył rękę na moich plecach. Przeszły mnie ciarki.
Wziął ode mnie walizkę, którą trzymałam w lewej ręce i wprowadził do środka.
-Dziękuję.-rzekłam.
-Proszę.-postawił mój bagaż na podłodze koło komody.-Rozpakuj się i przyjdź na dół za pół godziny. Zrobimy coś do jedzenia, bo pewnie jesteście głodne po podróży.
-I to jeszcze jak. Dzięki.
Chłopak kiwnął głową i zaczął wycofywać się z pokoju. Wciąż na mnie patrzył jakby liczył, że go zatrzymam... Powinnam to zrobić?
Kiedy tylko zostałam sama w pomieszczeniu, rzuciłam się na łóżko. Leżałam tak do czasu, aż nie wbiła do mnie Rosalie.
-Uhhh.. Zamierzasz codziennie wyciągać rzeczy z torby zamiast jak cywilizowany człowiek wsadzić wszytko do szafy?- stała w progu i patrzyła na mnie podpierając boki.
-Dziękuję bardzo. Zaraz to zrobię.-powoli zaczęłam zmieniać pozycję z leżącej na siedzącą. -A ty już się wypakowałaś?
-No ba! Myślisz, że gnębiłabym Cię gdybym sama tego nie zrobiła?
-A no tak. Jak mogłam zapomnieć, że ty jesteś "porządna"- tu zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
-Co to miało znaczyć?-wzięła poduszę i mnie nią walnęła.
-Osz ty!-zrobiłam to samo co ona-Ja tylko stwierdzam fakty.
-Pożałujesz!-rozpoczęłyśmy zacięta bitwę na poduszki.
Biegałyśmy za sobą po całym moim pokoju, który nie był aż tak duży...
-Co tu się dzieje?-z impetem drzwi otworzył Dean-Ej no! Bitwa na poduchy beze mnie! Jak mogłyście!-zaśmiał się i dołączył do nas.
-OK. Poddaje sie bo zaraz zdemolujecie cały pokój!-rzuciłam białą poduszkę z powrotem na łóżko i uniosłam ręce do góry.
-Oj tam. Najwyżej zrobi się remont.-powiedział blondyn.
-Tia... W sumie to Twój dom. Jest taki duży, że może znalazłabym kawałek podłogi dla siebie.- powiedziałam nieco smutnym głosem.
-Nie musiałabyś szukać daleko. Ja bym Cię przyjął bez wahania do siebie.- mrugnął do mnie swoim słodkim prawym oczkiem.
Zrobiło mi się gorąco.
-Uważaj na słowa...-powiedziałam półszeptem.
-Słucham...? Dlaczego?
-Bo jeszcze skorzystam.-tym razem ja puściłam do niego oczko.
Uśmiechnął się zadziornie, a po chwili wyszedł....
Co to miało być?
Najpierw kusi i w ogóle a później sobie wychodzi tak po prostu...? Co jest z nim do cholery nie tak?
Dobra chyba już gadam głupoty. To z przemęczenia haha.
-Halooo! Nessa! Żyjesz?- Rosalie machała mi ręka przed nosem wyrywając mnie z rozmyślań.
-Tak. Pomożesz mi się wypakować?
-Jasne.
_____________________________________
Hello! Przepraszam, że znowu długo nie było rozdziału :( Chciałam Wam BARDZO podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Nie zdajecie sobie sprawy jakie to było miłe czytać takie opinie. Dziękuję :** Już nie będę obiecywać, że będą teraz częściej rozdziały bo i tak tego nie spełnię... Przepraszam. Taka już jestem. ;) Ale kocham Was bardzo bardzo bardzo :**


wtorek, 2 lipca 2013

4.Witaj Londynie!

|Lily|
W samolocie Ginny, która siedziała obok mnie, jak zwykle czytała jakąś gruba książkę, a Nessa spała ze słuchawkami na uszach. Jaki z niej śpioch! Mamy lecieć niecałą godzinę, a ona musi spać! Ehhh... Nawet nie mam z kim pogadać, bo Rose ma natchnienie i rysuje coś z przejęciem. A ja? A ja jedynie mogę sie rozkoszować widokiem błękitnego nieba i białych chmurek za niewielkim, okrągłym oknem. Kurcze! Dlaczego swój pamiętnik włożyłam do torby a nie do bagażu podręcznego?! Jestem głupia!
-Ej, Van! Wstawaj! Zaraz lądujemy.-szturchałam siedzącą po mojej prawicy dziewczynę.
-Oh....Dean, kochanie. Jeszcze chwilę. -mamrotała.
-Co?! VAN!
-Co chcesz?! Nie śpię już!-podskoczyła na fotelu.
-Znowu gadałaś przez sen.
-Co tym razem?
-"Oh... Dean, kochanie. Jeszcze chwilę." Rose chyba niepotrzebnie pokazała Ci ten artykuł. I jeszcze ich piosenki przed snem...
Dziewczyna zrobiła się cała czerwona.
-Skąd wiesz, że słuchałam akurat ich?-oburzyła się.
-Halo! Siedze obok Ciebie, a ty masz tak głośno muzykę włączoną, że zaraz ogłuchniesz!
-Przecież ja słyszę idealnie! Nie wiem o co Ci chodzi...
Wtem rozbrzmiał głos pilota: "Zaraz będziemy podchodzić do lądowania. Proszę wyłączyć wszystkie urządzenia elektroniczne. Dziękuję."
Vanessa wciąż siedziała ze słuchawkami w uszach.
-Słyszałaś?!-walnęłam ją.
-Ała! Co miałam słyszeć?
-I ty mi mówisz, że nie masz problemów ze słuchem.-pokręciłam głową.-Masz wyłączyć tego iPod'a, bo lądujemy!
-Dobra, dobra nie musisz krzyczeć.
*kilkadziesiąt minut później"
-Chodź tu maleństwo! Ciii... Mamusia jest już przy tobie. Nic Ci nie jest?-mówiła niebieskowłosa do swojej gitary, która całe szczęście pojawiła się jako jedna z pierwszych bagaży. Gdyby była ostatnia, odwalałoby jej tak, że ludzie patrzyliby na nią jak na jeszcze większą wariatkę.


|Ginny|
Na nasze bagaże musiałyśmy jeszcze trochę poczekać. Gdy w końcu je miałyśmy, uśmiechnięte poszłyśmy złapać taksówkę do naszego hotelu. Wszystko było idealnie. Czarna taksówka stała przed lotniskiem jakby
czekała własnie na nas.
 Londyn jest taki piękny! 









Nasz hotel też był niczego sobie. Rose, która robiła rezerwacje poszła wszystko załatwić.

|Rose|
-Jak to nie ma wolnych pokoi? Przecież robiłam rezerwację!
-Przykro mi, ale najwyraźniej wystąpił błąd, którego Pani nie zauważyła. Wszystkie pokoje są zajęte. -mówiła recepcjonistka.-Mogę poszukać czy w innych hotelach w okolicy sa wolne miejsca, ale niczego nie obiecuję. Jest początek wakacji.
-Jakby Pani mogła to proszę.-rzekłam zrezygnowana.
W tym momencie zadzwonił telefon Lily.
-Hej Kieran. Mamy niewielkie problemy z hotelem. Nie, nie trzeba. Jakoś sobie poradzimy. Dobra, jak chcecie. Hotel Black Swan. OK. Pa.-rozłączyła się.
My stałyśmy wpatrzone w nia z szeroko otwartymi oczami.
-Czy to był Kieran Lemon?- pytała Vanessa-Skąd on ma Twój numer?
-Tak, on. Podałam mu, żeby mogli się z nami skontaktować jak przyjedziemy tutaj.
-Co chciał?-wypaliła Ginny.
-Przyjadą tu zaraz.
-CO?!-powiedziałyśmy chórem.-Po co?
-Chcą nam pomóc znaleźć jakiś nocleg.
-Aha. Spoko. Czyli czterech przystojniaków zaraz tutaj przyjdzie, a ja tak wyglądam.-oburzyła się Van.
-A ty jak zwykle przesadzasz.- zaczęła szatynka.-Wyglądasz ślicznie.
Nasza Nessa rzeczywiście wyglądała ślicznie. Miała jensowe spodenki, miętową, obcisłą bokserkę, która podkreślała wszystkie jej atuty m.in.  wyraźne wcięcie w talii i duży biust oraz carne sandałki rzymianki ponad kostkę. Na szyi wisiało jej czarne serduszko, a włosy swobodnie opadały na ramiona.
-Zależy dla kogo.- upiera się przy swoim.
-Weź się lepiej przejrzyj w lustrze a nie pieprz głupoty.
Zrobiła to co rozkazałam. Wszystkie stanęłyśmy naprzeciwko wielkiego lustra.
-Wiecie co? Jesteśmy mega śliczne!- stwierdziła po chwili gitarzystka.
Buchnęłyśmy głośnym śmiechem. Wtedy zobaczyłyśmy, jak do hotelu wchodzi wysoki blondyn, a za nim trzech innych chłopaków.
-Widzę, że panienki bardzo wesołe. Lubię to.-powiedział Kieran- Z jakiegoż to powodu?
-Czy musi być jakiś powód, żeby cztery dziewczyny były wesołe? Bo czymże jest radość w dzisiejszym świecie?- rzekła Ginny, a chłopcy otworzyli szeroko usta.
-Tak. To jest właśnie nasz Ginny.-objęła ja ramieniem Lily- Nikt nigdy nie wie o co jej chodzi.- po tych słowach rudowłosa oberwała w bark.
-Ała.-zwinęła się z bólu.
-Ginny? Śliczne imię.- mrugnął do niej Kieran.
-Dziękuję.- dziewczyna uśmiechnęła się słodko.
-Przepraszam.-powiedziała recepcjonistka na co ja od razu podeszłam do biurka-Przykro mi, ale nigdzie nie ma ani jednego wolnego pokoju.
-No cóż, trudno. Dziękuję.-odeszłam.
Room 94 i moje przyjaciółki najwyraźniej znaleźli wspólny język.
-Mam złe wieści-natychmiast zmienił się ich wyraz twarzy.- Nigdzie nie ma wolnych pokoi. Nie mamy gdzie się zatrzymać.
-Hmmm.. w Londynie jest jedno miejsce, gdzie ZAWSZE są wolne pokoje. Chodźcie, zawieziemy Was tam.-Sean zaprosił nas do samochodu.
Podróż nie trwała długo, przez cały czas chłopakom buzie się nie zamykały.
-Drogie Panie. Witamy w The Lemons' House!-Dean otworzył wielkie, dwuskrzydłowe drzwi.-Rozgośćcie się.
_____________________________________________
Heej :* Kolejny raz przepraszam za tak długą nieobecność... :( Zaniedbuje wszystko.. :(
Może powinnam usunąć wszystkie blogi i strony? Nie wiem czy podoba Was się to co piszę. Liczę na Wasze opinie. xx

Chce Wam się czymś pochwalić... :3 Byłam w niedziele na koncercie Room 94 *__* <94
Chcecie żebym poświęciła tutaj jeden post na relacje z koncertu? :3 ( Zdjęcia, opis, filmiki itp) ;)
Jeśli macie jakieś pytania to możecie zadawać je na moim ask'u :) xx
Ps. Ten rozdział dedykuję Sylwii, która jedzie ze mną na ich kolejny koncert w okolicy <33 oraz Izie, która spędziła ze mną prawie całą niedziele :** <3 Dziękuję i kocham :** <94

LOVE! xxx



wtorek, 26 marca 2013

3. Wyjeżdżam spełniać marzenia!

   |Ginny|
Głupia noc w głupim szpitalu. W ogóle nie mogłam zmróżyć oka. Starsza pani, która leży koło mnie strasznie chrapała i mówiła przez sen. Moim wybawieniem była pielęgniarka, która przyszła o 8 rano. Przyniosła mi jedzenie. Paskudne szpitalne jedzenie.Wepchnęłam to jakoś w siebie, bo okropnie burczało mi w brzuchu. Poprosiłam ją o jakieś książki. Dostałam ich chyba z 15! Wzięłam pierwszą lepszą z kupki. Była to książka "Anioł" napisana przez L.A. Weatherly. Strasznie mnie wciągła. Gdy tylko skończyłam czytać przyszły do mnie przyjaciółki i... Jerome? Zdziwiło mnie to, ale fajnie, że przyszedł. Jest strasznie miły i da się z nim pogadać.
-Mamy dla Ciebie widaomość.-powiedziała bardzo poważnie Vanessa.
-O co chodzi?-spytałam przerażona.
-Jedziemy do Londynu!- rzekła Lily i wszyscy zaczęłiśmy się na maksa cieszyć.
-I to po to kazałaś mi tutaj przyjechać?- powiedział Jerome do Rose, ze skrzyżowanymi rękami.
-Ja... no ten... Wczoraj tak fajnie nam się pisało, więc pomyślałam, że chciałbyś to wiedzieć i się ucieszysz...- rzekła dziewczyna za spuszczoną głową.
-Pewnie, że się cieszę, że spełnisz marzenie!-obkręcił ją w powietrzu.- Ale my nie będziemy sie widywać...
-Ej. Nie smutaj. My tam jedziemy tylko nakręcić teledysk. Wrócimy za niedługo.
-Nakręcić teledysk?!-zdziwiliśmy się razem z chłopakiem.
-Nie powiedziałam tego? No tak. Wysłałam miala do Room 94 ze scenariuszem i jedziemy do Londynu, żeby nakręcić teledysk do piosenki "Chasing the summer".
-Że co?! Ja mam wystąpić w teledysku swoich idoli?!
-TAK!-ucieszyła sie Nessa.-Kiedy mamy tam być?
-Najpóźniej w środę.
-Jest piątek. Mam nadzieję, że szybko mnie stąd wypuszczą.
-Muszą! Musimy iść jeszcze na zakupy!-mówiła Rose.
-No to chyba będę musiała pożegnać się z moim ślicznym lewkiem-skarbonką.- Van zrobiła smutną minkę.
-Ojj... Spójrz na to inaczej. Znajdzie się w lewkowo-skarbonkowym niebie razem z innymi skarbonkami-lewkami- "pocieszała" Rose.
-Ha ha ha. bardzo śmieszne.
-Weźcie się laski rozchmurzcie. Jedziemy do Londynu rozumeicie?! Tam spełnią się wszystkie nasze marzenia!- rzekła Lily.

*DZIEŃ WYJAZDU* -Vanessa pośpiesz się!-krzyczała na mnie Ginny.-Przez Ciebie zaraz spóźnimy się na samolot!
-Idę już, idę. Po co ja wzięłam tyle rzeczy?
-Każdy zadaje sobie to pytanie...-skomentowała Rosalie.
-No, ale ja wziełam tylko to co najpotrzebniejsze!
-Tsaaaa... Gitara, 20 piórek, 3 komplety pałeczek do perkusji i 8 różnuch par słuchawek to są przedmioty niezbędne do przeżycia.
-Tak Lily. Ja nie potrafię żyć be muzyki! Tak samo jak Ginny bez czytania czy Rose bez malowania.
-Mnie w to nie mieszajcie i ruszajcie tyłki!- rzekła Ginny.

-To pa malutka. Mamusia będzie tęsknić. Uważaj na siebie.-ucałowałam swoją gitarę, a dziewczyny popatrzyła na mnie jak na idiotkę.- No co?
Wszystkie buchnęłyśmy śmiechem. Do wylotu zostało nam jeszcze kilkanaście minut. Siedziałyśmy w sofach i nieco podenerwowane czekałyśmy. Rose wykorzystała tą chwilę i poszła kupić coś do czytania. Wolnym krokiem podążała w moją stronę z dwoma gazetami pod pachą i jedną przed twarzą.
-Co jest?-zapytałam.
Przyjaciółka zamknęła szeroko otwarte dotąd usta i z grobową miną podała mi magazyn.
-Myśle, że zainteresuję Cię to.
Zdziwiona spojrzałam na pierwsza stronę:
            "Dean Lemon znowu do wzięcia!"-COOOO?!-krzyknęłam, a wszyscy spojrzeli na mnie zabójczym wzrokiem. Zrobiło mi się trochę głupi i tak dziwnie... gorąco? Otworzyłam porzadaną stronę i zaczęłam czytać artykuł.

"Dean Lemon z popularnego zespołu Room 94 zerwał niedawno z modelką Patricią White. Ich burzliwy związek trwał ponad rok. Chłopak nie może otrząsnąć się po rozstaniu. Może znajdzie się ktoś, kto pocieszy tego słodkiego perkusistę?"
Czytałam z zapartym tchem. Dean zawsze był moim ulubieńcem. Większość moich piosenek tyczyła sie właśnie niego. Wygląda mi to jak "szczęście początkującego" jak to pisze Paulo Coelho. Zawsze na początku wszystko układa się idealnie, a później... pojawiają się schody. Jednak nie chcę zaprzątać tym sobie teraz głowy. Wyjeżdżam spełniać marzenia!

__________________________________________________
Ogormnie Was przepraszam, że przez tak długi okres czasu nic nie dodawałam , no ale wiecie... szkoła -.- Postaram się pisać trochę częściej ale do tego potrzebuję motywacji. Jeślli będzie tutaj 5 komentarzy to zaraz dodaje nowy rozdział! :)  Checie byc o tym informowani? Piszcie w komentarzach swoje nicki na Twittera i followujcie mnie: @NicolettaM13 (limit follow :'( ps. potrzebuje Waszej pomocy miśki :* <3 ), @NMS_1D (zawsze follow back,  rozsławianie Waszych blogów-piszcie DM :* ), @Larry69_BFF (zawsze follow back :*). Bardzo proszę Was też o lajki na Facebook'u :) Wszelkie pytania możecie kierować na mojego ask'a :D proszę dodawajcie się do obserwatrów i zostawiajcie komentarze :*
KOCHAM WAS! :****

sobota, 9 lutego 2013

2. To nie była niczyja wina...

        |Vanessa|
Obudziły mnie dźwięki dobiegające z mojego telefonu. Spojrzałam na niego:
"10 nieodebranych połączeń od: Lily".
Oddzwoniłam.
-Ty wiesz, która jest godzina?-zapytałam zaspanym głosem.
-Tak. Dochodzi 12. Nie uwierzysz co się stało!- dziewczyna była w euforii.
-Oświeć mnie.
-Odpisali mi!
-Co?!-zarwałam się  z łóżka.-Jak to?! Co napisali?!
-Przychodź tu szybko to się dowiesz.-Powiedziała Lily i rozłączyła się.
Zrobiłam to, co mi poleciła. !0 minut później byłam już pod jej domem. Zanim zdążyłam nacisnąć dzwonek, Lily wciągnęła mnie do środka. Poleciałyśmy do jej pokoju. W mailu pisało, że zaintrygowała ich nasza propozycja i że zgadzają się na wszystkie stawiane warunki. Ręce nam się trzęsły. Piszczałyśmy i skakałyśmy ze szczęścia. Z trudem udało nam się napisać odpowiedź ze scenariuszem.
-Co się tutaj dzieje?- w progu stanęła mam Lily.
-Dzień dobry pani Lopez!- powiedziałam.
-Dzień dobry Vanesso, dzień dobry. Możecie mi powiedzieć co się stało?
-Nic takiego mamo. Dowiesz się w swoim czasie.-LL objęła ramieniem swoją rodzicielkę.
-Ok, ale przestańcie skakać, bo zaraz spadniecie do salonu!-zażartowała i wróciła do swoich zajęć.
-To co robimy?-spytałam.
-Nie wiem.-wzruszyła ramionami.
-Błagam Cię! Chodźmy gdzieś! Gdziekolwiek!-szarpałam jej rękaw.
-Cooo?! Ty chcesz gdzieś iść?!- szczęka odpadła jej aż do ziemi.
Nie przesadzaj! Przecież ja nie siedzę tylko przed komputerem. Też czasem wychodzę.-oburzyłam się.
-Taaak.... Jak się Ciebie siłą wyciągnie z domu.
-Oj tam. Szczegół.- zaśmiałyśmy się.
-Dobra. Dzisiaj mam dobry humor. Gdzie chcesz iść?
-Jej! Chodźmy po tamta dwójkę i chodźmy na basen!
-Uhhh... Ty leć po strój, a ja do nich napiszę i spotkamy się tutaj za 20 minut.
-Ołkej.- powiedziałam i już mnie nie było.
W domu wrzuciłam do torby ręcznik, krem z filtrem i butelkę wody. Pierwszy raz w te wakacje mogłam założyć swój śliczny malinowy strój kąpielowy. Do basenu miałyśmy kawałek drogi, więc na strój zarzuciłam luźną, szarą koszulkę i luźne, koralowe spodenki. Włosy spięłam w luźnego koczka. O wyznaczonym czasie czekałam pod furtką. Nie musiałam długo stać bezczynnie, ponieważ moje przyjaciółki przyszły dosyć szybko. Ruszyłyśmy w stronę basenu. Gdy tam dotarłyśmy, rozłożyłyśmy się i rozpoczęłyśmy kąpiel słoneczną.Lily i Ginny nie potrafiły wytrzymać chwili leżąc plackiem za słońcu, więc pobiegły popływać.
-Co rysujesz?-spytałam Rosalie, która jak zwykle kreśliła coś w swoim szkicowniku.
-Nic takiego.-odrzekła.
-No pokaż!-próbowałam wyrwać jej zeszyt.
-Nie! Jeszcze nie skończyłam!
-No proszę Cię. Tylko zerknę.-nie dawałam za wygraną.
-Zepsujesz niespodziankę.
-Dobra. Niech Ci będzie.-położyłam się na swój ręcznik z okularami przeciwsłonecznymi na nosie. Mój od dawna wyczekiwany relaks nie potrwał jednak długo. Przerwało go uczucie czegoś zimnego na moim ciele. Jak się okazało, pomysłowa Ginny wylała na mnie wiadro lodowatej wody. Dziewczyny śmiały się jak oszalałe, a mnie wcale do śmiechu nie było.
-Mayer!-krzyknęłam.-Już po tobie!
Rozpoczęłyśmy szalony pościg po całym basenie. Kiedy byłyśmy zaraz obok boiska do siatkówki...

      |Ginny|
Oberwałam czymś w głowę. Upadłam. Lily, Rose i Vanessa zaraz do mnie podbiegły. Po chwili pojawił się tez jakiś chłopak. Kojarzyłam go ze szkoły, jednak nie wiedziałam jak się nazywa.
-Nic Ci nie jest?-spytał nachylając się nade mną.
-Nie, w porządku. Ał. Moja głowa.-złapałam się za bolące miejsce.
-Bardzo Cię boli? Naprawdę przepraszam. Może zawieźć Cię do szpitala?
-Nie, chyba...

      |Rosalie| 
-Ginny! Ginny! Obudź się!- lekko szturchałam dziewczynę, która zemdlała, ze łzami w oczach. - Coś ty jej zrobił?
-Ja naprawdę przepraszam. Jedziemy do szpitala!- zarządził i wziął szatynkę na ręce.
-Niby czym?-pytała Lily.
-Mam samochód.-oznajmił.
Pozbieraliśmy nasze rzeczy i poszliśmy do samochodu. Van i Lily trzymały Ginny na tylnym siedzeniu. Ja usiadłam z przodu. podróż nie trwała długo. Gdy dojechaliśmy na miejsce, wytłumaczyliśmy pielęgniarce co się stało. Zabrali dziewczynę na prześwietlenie. pozostało nam jedynie czekać. Usiedliśmy w poczekalni.
-Myślicie, że wszystko będzie okej?-zapytała Vanessa, po ponad półgodzinnym milczeniu.
-Miejmy nadzieję...-odpowiedziała Lily.
-To moja wina...-rzekł chłopak oparty o okno.
-Nie da się ukryć...-powiedziałam za co Van skarciła mnie wzrokiem.
-Ja naprawdę nie chciałem. Nie widziałem jej. Po co ja tak mocno serwowałem?-bił się w czoło.
-Przestań.-podeszła do niego Nessa i położyła rękę na jego ramieniu.-Nie powinieneś się o to obwiniać. To nie była niczyja wina.-spojrzała na nas.-Takie rzeczy się zdarzają.
Chłopak uderzył się ręką w głowę.
-Z tego wszystkiego nawet się nie przedstawiłem. Jestem Jerome.- podał rękę niebieskowłosej.
-Miło mi, Vanessa.-uśmiechnęła się szeroko.-To są Lily i Rosalie. A tamta trzecia to Ginny.
-Macie śliczne imiona.-uśmiechnął się i popatrzył na nas wszystkie, jednak jego wzrok zatrzymał się na mnie. Speszyłam się.
-Dzięki. Twoje też.- powiedziałam ze spuszczoną głową.
Wciąż czułam, jak jego błękitne oczy błądzą po moim ciele. Dziwnie się czułam  wt tej sytuacji. Przystojny jest, nie powiem. Jasno brązowe włosy miał zaczesane do góry, przez co można było zobaczyć kolczyk w lewej brwi. Zaczerwieniłam się. W tym momencie przyszedł lekarz. Wszyscy zerwaliśmy się na równe nogi i podeszliśmy do niego.
-Panie doktorze, co z nią?-zapytała Lily.
-jej stan jest stabilny. Ma tylko niewielkiego guzka. Nic poważnego, ale zostawimy ją na obserwacji na kilka dni.-odrzekł starszy pan.- Możecie do niej iść. Tylko uważajcie.
-Oczywiście. Dziękujemy.- powiedziałam.
Równym krokiem szliśmy w stronę pokoju, gdzie leżała Ginny.
-Hej kochana. Jak się czujesz?-zapytała spokojnym głosem Vanessa.
-Wiesz jakiego stracha nam narobiłaś?!-powiedziała Lily po czym wszyscy się zaśmialiśmy.
-Dobrze się czuję. Nie wiem po co chcą mnie jeszcze tutaj trzymać.
-Nie martw się. Potrzymają kilka dni i Cię wypuszczą. To tylko i włącznie dla twojego dobra.-powiedział szatyn.-A tak w ogóle to jestem Jerome.
-Ginny.
-Resztę dnia spędziliśmy w szpitalu. Cały czas był z nami Jerome. Szczerze mówiąc to całkiem spoko z niego koleś.
-Przepraszam, ale czas odwiedzin już minął. Muszę państwa poprosić o wyjście.-powiedziała pielęgniarka, wchodząc do pokoju.
Każda z nas ucałowała Ginny, a Jerome mocno ja przytulił. Pożegnaliśmy się, życzyliśmy dobrej nocy i wyszliśmy.
-Chodźcie, podrzucę Was.-zaproponował chłopak, otwierając drzwiczki samochodu.
Dzięki, ale nie trzeba.-rzekła szybko Lily.
-Ale ja nalegam.- otworzył drzwi szerzej i ruchem ręki zaprosił nas do środka.
Bez protestowania wsiadłyśmy. Najpierw do domów odstawiłyśmy Lily i Vanessę, ponieważ ich były najbliżej. W pojeździe zostaliśmy tylko ja i on. Panowała niezręczna cisza.
-Hej Rose. Mogłabyś wyciągnąć spod siedzenia wodę. Byłbym Ci bardzo wdzięczny.-powiedział Jerome, gdy dojechaliśmy pod mój dom.
-Jasne. Potrzymaj.-podałam mu moją torbę i sięgnęłam po butelkę.
-Proszę.-wymieniliśmy się przedmiotami.
-Dziękuję.-powiedział.
-To ja dziękuję. Nie tylko za to, że mnie odwiozłeś, ale ogólnie za cały dzień; za to wszystko co zrobiłeś.-posłałam mu ciepły uśmiech.
-Nie musisz dziękować.-odwzajemnił go.
Pożegnałam się i poszłam do domu.
Gdy wyciągałam rzeczy z torby, zauważyłam małą, różową karteczkę. Był tam napisany numer telefonu i jedyne sześć liter, które układały się w wyraz "J e r o m e". Ręce mi zadrżały. Chwilę się wahałam, ale później wbiłam ten numer do telefonu. Zastanawiałam się co napisać. Po kilku minutach wymysśiłam, że napiszę:
"Dzięki za podwózkę ;)"
Nie jest to jakieś genialne, ale lepiej napisać cokolwiek niż nic. Nie musiałam długo czekać na odpowiedź.
"Bałem się, że tego nie znajdziesz...Ufff. Nie ma sprawy. To była dla mnie przyjemność odwieźć Cię do domu milady. ^^" 
"Mnie również niesamowicie uradowało to zdarzenie milordzie"
Nie za słodko? Aj tam Nieważne :P.
Włączyłam Skypa. Oczywiście jak zwykle Vanessa była dostępna. Chwilę później pojawiła się Lily. Zarobiłyśmy konferencję. Ja wciąż smsowałam.
-Co się stało?- spytała Nessa.
-Czy musiało się coś stać, żeby do was zadzwonić?
-TAK!-odpowiedziałam.
-No dobra.-głośno wciągnęła powietrze do płuc.-JEDZIEMY DO LONDYNU!
-CO?!-krzyknęłyśmy razem z niebieskowłosą.-Jak to?!
-Dostałam maila, że ten scenariusz jest niesamowity i że to ja JA mam wyreżyserować ten teledysk. Mam też, zgodnie z umową, wziąć osoby, które chce, aby w nim zagrały.-rzekła spokojnie, po czym wszystkie zaczęłyśmy się cieszyć jak oszalałe.
Usłyszałam głos pani Payson.
-Mamo! Jedziemy do Londynu!!!  Będziemy w teledysku!!!- darła się Van.
Jej mama przyjęła tę wiadomość z takim entuzjazmem jak my.
Chciałam napisać do Jeroma o tym, ale uznałam, że dowie się wtedy kiedy Ginny, dlatego powiedziałam mu, żeby przyjechał o 12 do szpitala.
-Z kim ty tak piszesz?-spytała Lily.
-Skąd wiesz, że z kimś pisze?
-Bo słyszę twój dźwięk wiadomości geniuszu.- zaśmiała się.
-A z nikim takim.
-Założę się, że z nowo poznaną osobą.-powiedziała Vanessa.
-Skąd wiesz?-rzekłam bez namysłu.
-A zgadłam|! HAHA Jestę jasnowidzę! Wiedziałam, że między wami iskrzy.
-Iskrzy? Proszę Cię. Czy już nie można sobie normalnie popisać ze znajomym?
-Ja wiem swoje, ty wiesz swoje.-ucięła.

_____________________________________________
Hej! Przepraszam, że tak późno dodaje, ale trochę zajęło mi przepisanie tego wszystkiego tutaj. Mam nadzieję, że spodoba Wam się ten rozdział ;). Proszę komentujcie i dodawajcie się do obserwatorów ;) Jeśli chcecie być informowani o nowych rozdziałach to piszcie w komentarzach. Follow me: @NicolettaM13 i @NMS_1D :D Jeśli lubicie One Direction to proszę kliknijcie "like" na  http://www.facebook.com/pages/We-need-One-Direction-in-Poland/527219170651046   będę wam za to bardzo wdzięczna :*** zapraszam też na drugie opowiadanie: http://your-action-speak-louder.blogspot.com/ :3
LOVE! :***

poniedziałek, 4 lutego 2013

1. Krok w przyszłość


Radzę przed rozpoczęciem czytania zajrzeć do zakładki "Heroes" ;)



-Wyślij to! Wyślij szybko!- krzyczała Vanessa stojąc nade mną.
-I tak nie odpiszą, więc po co?- powiedziałam.
-Oj przestań! Dlaczego jesteś taką pesymistką? Trzeba myśleć pozytywnie! Na pewno ich tym zaciekawisz.
-Dooobra. Wysłane. Może wysłać jeszcze kilka?
-Dawaj! Wtedy na pewno któryś zobaczą.
-Mogłabyś przestać krzyczeć? Proszę.- rzekłam spokojnie.
-Tak może być?- szepnęła, żeby mnie wkurzyć.
-Uważaj Van, bo oberwiesz!- ostrzegłam.
-Pfff... Nie boję się Ciebie. Weź lepiej trochę to pozmieniaj, bo jeszcze wezmą to za spam.- zaśmiała się.
-Ty się nie śmiej! To by było dobre. My tu z niecierpliwością czekamy na odpowiedź, a to leży w spamie...
-Haha. No widzisz. Jestę geniuszę!
-Wysłałam trzy. Teraz tylko czekać aż ci idioci to zobaczą.- rzekłam odrywając się od komputera.
-O ile w ogóle sprawdzają skrzynkę...
-Ooo.. Czyżbyś miała teraz jakieś wątpliwości?
-Jaa? A w życiu! Tak tylko powiedziałam.
-Dobra dobra. To idziemy? Głupio byłoby spóźnić się w ostatni dzień szkoły.
-Oj przepraszam. Ja się nigdy nie spóźniam. Tylko...
-Tylko zawsze!- zaśmiałam się i powędrowałam do wyjścia.
-Hej, ja robię tylko efektowne wejścia!- przyjaciółka biegła za mną i również się śmiała.
-Ale dzisiaj takiego nie zrobimy.- przestrzegłam ją.
-W ostatni dzień w szkole? Serio?- pytała załamana.
-Myślałam, że nie chcesz zmarnować tego, że wstałaś taaak wcześnie o 7:30 i musiałaś przejść taaaki kawał z sąsiedniego domu.- przedrzeźniałam Vanessę.
-Ej! Ja wcale tak nie mówię!- oburzyła się i przeskoczyłyśmy próg domu.
Zaraz za nim słońce zaczęło przyjemnie ogrzewać nasze ramiona. Van miała na sobie obcisłą, białą bokserkę z dużym dekoltem i krótką, czarną spódniczkę. Na stopach miała czarne baletki, a jej niebieskie włosy swobodnie opadały na plecy. Na szyi zawiesiła długi wisiorek z misiem. Wyglądała... słodko. Ja również założyłam białą bokserkę, ale miałam czarne spodnie i czerwone szpilki na platformie. Nie dość, że jestem wysoka, to przez te buty biedna Nessa wyglądała przy mnie z jej wzrostem jak małe dziecko. Panowała prawdziwie letnia pogoda. Delikatny wiaterek owiewał nasze ciała, zmniejszając uczucie gorąca. Wolnym krokiem zmierzałyśmy w stronę szkoły. Już ostatni raz w naszym życiu. Po drodze zgarnęłyśmy Ginny i Rosalie. Pierwsza z nich (jak na wzorową uczennicę przystało) miała białą bluzkę z kołnierzykiem i czarną spódniczkę przed kolano. Rose ubrana była w czerwoną, zwiewną sukienkę, wiązaną na szyi.
Dotarłyśmy pod bramę. Na parkingu było pełno samochodów. Uroczystość trwała około godzinę. Stanęłyśmy w progu. Chwyciłyśmy się za ręce i wykonałyśmy wspólnie jeden, wielki krok. Krok w przyszłość.
-Nareszcie wolność!- krzyknęła Rosalie.
-To jest pierwszy dzień reszty naszego życia...
-A ta jak zwykle poetycko.- pokręciła głową Vanessa.- Za dużo tych książek Ginny.
-Ja przynajmniej umiem czytać.- zmrużyła oczy Ginny.
-Ja też umiem, ale nuty.- wystawiła język niebiesko-włosa .
-Wy umiecie robić coś innego niż tylko się kłócić?- spojrzałam na przyjaciółki. -Nie odpowiadajcie.
W momencie wszystkie buchnęłyśmy śmiechem. Szłyśmy centrum naszego miasta. Mijaliśmy praktycznie samych uczniów ubranych na galowo. Postanowiłyśmy, że pójdziemy na "pierwsze wakacyjne lody". Nasz wybór padł na lodziarnię "Cinnamon". Z tym miejscem związanych jest tyle wspomnień... To tutaj pierwszy raz się spotkałyśmy. Było to na spotkaniu zapoznawczym. Ginny prawie w ogóle nie zamykała się buzia. Po pewnym czasie ośmieliła mnie i Rosalie. Najtrudniej było z Vanessą. Ona jest raczej nieśmiała w kontaktach z obcymi. Jednak w końcu przeciągnęłyśmy ja na naszą stronę. Od tego czasu jesteśmy nierozłączne i tworzymy zgrany zespół.

____________________________________

Hej! :* Dzięki mojej kochanej inspiracji- Sabinie:* postanowiłam zacząć pisać kolejnego bloga tym razem z opowiadaniem o Room 94 ^^ Jest to dopiero pierwszy rozdział, ale mam nadzieję, że wam się spodoba :3 Zachęcam do komentowania i dodawania się do obserwatorów ;) jeśli chcecie byc informowani o nowych rozdziałach to zostawiajcie swoje tt w komentarzach ;) follow me: @NicolettaM13 i @NMS_1D ^^
LOVE! :****