wtorek, 20 sierpnia 2013

5. Welcome in The Lemons' House

|Rosalie|
-To Wasz dom?-dopytywałam.
-Yep.
-Wow!-tylko na tyle było mnie stać. Wszystko tu jest bardzo gustownie urządzone. Niezwykły widok.
-Wiecie, to bardzo miłe, ale nie możemy się tu zostać.-wypaliła Lily.
-Dlaczego?-powiedzieliśmy wszyscy chórem.
-Przecież nie będziemy Wam siedzieć na głowie cały czas. Nie wiemy jeszcze ile potrwa nasz pobyt w Londynie. Nie chcemy Wam sprawiać problemów.
-Jakich problemów? Ktoś taki jak wy nie jest problemem a darem zesłanym z niebios.-Kieran zachowywał się jakby właśnie był w środku swojej roli w jakimś przedstawieniu.
-Wow, Kier! Chwilę przebywasz z Ginny i już mówisz jak ona. Idealnie do siebie pasujecie!-Van spoglądała to na chłopaka, to na przyjaciółkę. Oboje się speszyli.

|Lily|
-Dobra, więc wszystko ustalone. Pokażę Wam pokoje.-Kit szedł w stronę schodów.
Dziewczyny pobiegły za nim.
-Chłopcy, nie wiem czy to taki dobry pomysł...
-Daj spokój Lily.-Dean objął mnie ramieniem.-Najwyżej jak coś będzie nie tak, to zadzwonimy na policję i powiemy, że jakieś fanki włamały się nam do domu.
Bracia zaśmiali się bardzo głośno.
-Nie śmieszne.- zrobiłam nieco wkurzoną minkę.
-Ahhh... Lepiej idź szybko na górę zanim zajmą Ci wszystkie pokoje i zostanie Ci ten pomiędzy Sean'em a łazienką.
-Ej! Ja tu jestem!
Zaśmialiśmy się.
-Dzięki chłopaki.-przytuliłam ich i poszłam za dziewczynami.

|Vanessa| 
-Ej, laski! Ogarnijcie się!- krzyczałam na przyjaciólki, które goniły od drzwi do drzwi i wszędzie zaglądały.-Zachowujecie się jak dzieci.
-Powiedziała dziewczyna z niebieskimi włosami, mówiąca do swojej gitary.-wysmiała mnie Ginny i wróciła do swojego zajęcia.
-Zabawne.-wywróciłam oczami.
-Hej Van, nie smuć się. Rozmawianie ze swoja gitarą nie jest niczym nienormalnym ani dziecinnym. Ja też tak robię.Nie jesteś jedyna.- Kit położył dłoń na moim ramieniu i spojrzał mi w oczy.
Poczułam dziwne ciepło w okolicach swojego brzucha. Zarumieniłam się.
-Cóż. Mamy coś wspólnego.-palnęłam bez sensu. Dlaczego jak się denerwuję to muszę pieprzyć głupoty?!
-Wydaje mi się, że to chyba dobrze. Nie sądzisz?-puścił mi oczko.
Już chciałam coś powiedzieć, ale uprzedziła mnie Lily.
-I jak młoda. Pokój wybrany?
-Mi to obojętne gdzie będę spać. Może być tu.-weszłam w pierwsze lepsze drzwi.
-Emmm.... wiesz... to mój pokój...-Kit podrapał się po głowie.
Wtopa!
-Ehh,, sorki. Nie wiedziałam.- chciałabym się teraz zapaść pod ziemię...
-Spoko. Nie ma sprawy.- uśmiechnął się i podszedł do kolejnego pokoju. Jeju ile tu tego jest! lekko popchnął drzwi po czym zwrócił się do mnie.
-Ten jest wolny.- położył rękę na moich plecach. Przeszły mnie ciarki.
Wziął ode mnie walizkę, którą trzymałam w lewej ręce i wprowadził do środka.
-Dziękuję.-rzekłam.
-Proszę.-postawił mój bagaż na podłodze koło komody.-Rozpakuj się i przyjdź na dół za pół godziny. Zrobimy coś do jedzenia, bo pewnie jesteście głodne po podróży.
-I to jeszcze jak. Dzięki.
Chłopak kiwnął głową i zaczął wycofywać się z pokoju. Wciąż na mnie patrzył jakby liczył, że go zatrzymam... Powinnam to zrobić?
Kiedy tylko zostałam sama w pomieszczeniu, rzuciłam się na łóżko. Leżałam tak do czasu, aż nie wbiła do mnie Rosalie.
-Uhhh.. Zamierzasz codziennie wyciągać rzeczy z torby zamiast jak cywilizowany człowiek wsadzić wszytko do szafy?- stała w progu i patrzyła na mnie podpierając boki.
-Dziękuję bardzo. Zaraz to zrobię.-powoli zaczęłam zmieniać pozycję z leżącej na siedzącą. -A ty już się wypakowałaś?
-No ba! Myślisz, że gnębiłabym Cię gdybym sama tego nie zrobiła?
-A no tak. Jak mogłam zapomnieć, że ty jesteś "porządna"- tu zrobiłam cudzysłów w powietrzu.
-Co to miało znaczyć?-wzięła poduszę i mnie nią walnęła.
-Osz ty!-zrobiłam to samo co ona-Ja tylko stwierdzam fakty.
-Pożałujesz!-rozpoczęłyśmy zacięta bitwę na poduszki.
Biegałyśmy za sobą po całym moim pokoju, który nie był aż tak duży...
-Co tu się dzieje?-z impetem drzwi otworzył Dean-Ej no! Bitwa na poduchy beze mnie! Jak mogłyście!-zaśmiał się i dołączył do nas.
-OK. Poddaje sie bo zaraz zdemolujecie cały pokój!-rzuciłam białą poduszkę z powrotem na łóżko i uniosłam ręce do góry.
-Oj tam. Najwyżej zrobi się remont.-powiedział blondyn.
-Tia... W sumie to Twój dom. Jest taki duży, że może znalazłabym kawałek podłogi dla siebie.- powiedziałam nieco smutnym głosem.
-Nie musiałabyś szukać daleko. Ja bym Cię przyjął bez wahania do siebie.- mrugnął do mnie swoim słodkim prawym oczkiem.
Zrobiło mi się gorąco.
-Uważaj na słowa...-powiedziałam półszeptem.
-Słucham...? Dlaczego?
-Bo jeszcze skorzystam.-tym razem ja puściłam do niego oczko.
Uśmiechnął się zadziornie, a po chwili wyszedł....
Co to miało być?
Najpierw kusi i w ogóle a później sobie wychodzi tak po prostu...? Co jest z nim do cholery nie tak?
Dobra chyba już gadam głupoty. To z przemęczenia haha.
-Halooo! Nessa! Żyjesz?- Rosalie machała mi ręka przed nosem wyrywając mnie z rozmyślań.
-Tak. Pomożesz mi się wypakować?
-Jasne.
_____________________________________
Hello! Przepraszam, że znowu długo nie było rozdziału :( Chciałam Wam BARDZO podziękować za komentarze pod poprzednim rozdziałem. Nie zdajecie sobie sprawy jakie to było miłe czytać takie opinie. Dziękuję :** Już nie będę obiecywać, że będą teraz częściej rozdziały bo i tak tego nie spełnię... Przepraszam. Taka już jestem. ;) Ale kocham Was bardzo bardzo bardzo :**