W samolocie Ginny, która siedziała obok mnie, jak zwykle czytała jakąś gruba książkę, a Nessa spała ze słuchawkami na uszach. Jaki z niej śpioch! Mamy lecieć niecałą godzinę, a ona musi spać! Ehhh... Nawet nie mam z kim pogadać, bo Rose ma natchnienie i rysuje coś z przejęciem. A ja? A ja jedynie mogę sie rozkoszować widokiem błękitnego nieba i białych chmurek za niewielkim, okrągłym oknem. Kurcze! Dlaczego swój pamiętnik włożyłam do torby a nie do bagażu podręcznego?! Jestem głupia!
-Ej, Van! Wstawaj! Zaraz lądujemy.-szturchałam siedzącą po mojej prawicy dziewczynę.
-Oh....Dean, kochanie. Jeszcze chwilę. -mamrotała.
-Co?! VAN!
-Co chcesz?! Nie śpię już!-podskoczyła na fotelu.
-Znowu gadałaś przez sen.
-Co tym razem?
-"Oh... Dean, kochanie. Jeszcze chwilę." Rose chyba niepotrzebnie pokazała Ci ten artykuł. I jeszcze ich piosenki przed snem...
Dziewczyna zrobiła się cała czerwona.
-Skąd wiesz, że słuchałam akurat ich?-oburzyła się.
-Halo! Siedze obok Ciebie, a ty masz tak głośno muzykę włączoną, że zaraz ogłuchniesz!
-Przecież ja słyszę idealnie! Nie wiem o co Ci chodzi...
Wtem rozbrzmiał głos pilota: "Zaraz będziemy podchodzić do lądowania. Proszę wyłączyć wszystkie urządzenia elektroniczne. Dziękuję."
Vanessa wciąż siedziała ze słuchawkami w uszach.
-Słyszałaś?!-walnęłam ją.
-Ała! Co miałam słyszeć?
-I ty mi mówisz, że nie masz problemów ze słuchem.-pokręciłam głową.-Masz wyłączyć tego iPod'a, bo lądujemy!
-Dobra, dobra nie musisz krzyczeć.
*kilkadziesiąt minut później"
-Chodź tu maleństwo! Ciii... Mamusia jest już przy tobie. Nic Ci nie jest?-mówiła niebieskowłosa do swojej gitary, która całe szczęście pojawiła się jako jedna z pierwszych bagaży. Gdyby była ostatnia, odwalałoby jej tak, że ludzie patrzyliby na nią jak na jeszcze większą wariatkę.
|Ginny|
Na nasze bagaże musiałyśmy jeszcze trochę poczekać. Gdy w końcu je miałyśmy, uśmiechnięte poszłyśmy złapać taksówkę do naszego hotelu. Wszystko było idealnie. Czarna taksówka stała przed lotniskiem jakby
czekała własnie na nas.
Londyn jest taki piękny!
|Rose|
-Jak to nie ma wolnych pokoi? Przecież robiłam rezerwację!
-Przykro mi, ale najwyraźniej wystąpił błąd, którego Pani nie zauważyła. Wszystkie pokoje są zajęte. -mówiła recepcjonistka.-Mogę poszukać czy w innych hotelach w okolicy sa wolne miejsca, ale niczego nie obiecuję. Jest początek wakacji.
-Jakby Pani mogła to proszę.-rzekłam zrezygnowana.
W tym momencie zadzwonił telefon Lily.
-Hej Kieran. Mamy niewielkie problemy z hotelem. Nie, nie trzeba. Jakoś sobie poradzimy. Dobra, jak chcecie. Hotel Black Swan. OK. Pa.-rozłączyła się.
My stałyśmy wpatrzone w nia z szeroko otwartymi oczami.
-Czy to był Kieran Lemon?- pytała Vanessa-Skąd on ma Twój numer?
-Tak, on. Podałam mu, żeby mogli się z nami skontaktować jak przyjedziemy tutaj.
-Co chciał?-wypaliła Ginny.
-Przyjadą tu zaraz.
-CO?!-powiedziałyśmy chórem.-Po co?
-Chcą nam pomóc znaleźć jakiś nocleg.
-Aha. Spoko. Czyli czterech przystojniaków zaraz tutaj przyjdzie, a ja tak wyglądam.-oburzyła się Van.
-A ty jak zwykle przesadzasz.- zaczęła szatynka.-Wyglądasz ślicznie.
Nasza Nessa rzeczywiście wyglądała ślicznie. Miała jensowe spodenki, miętową, obcisłą bokserkę, która podkreślała wszystkie jej atuty m.in. wyraźne wcięcie w talii i duży biust oraz carne sandałki rzymianki ponad kostkę. Na szyi wisiało jej czarne serduszko, a włosy swobodnie opadały na ramiona.
-Zależy dla kogo.- upiera się przy swoim.
-Weź się lepiej przejrzyj w lustrze a nie pieprz głupoty.
Zrobiła to co rozkazałam. Wszystkie stanęłyśmy naprzeciwko wielkiego lustra.
-Wiecie co? Jesteśmy mega śliczne!- stwierdziła po chwili gitarzystka.
Buchnęłyśmy głośnym śmiechem. Wtedy zobaczyłyśmy, jak do hotelu wchodzi wysoki blondyn, a za nim trzech innych chłopaków.
-Widzę, że panienki bardzo wesołe. Lubię to.-powiedział Kieran- Z jakiegoż to powodu?
-Czy musi być jakiś powód, żeby cztery dziewczyny były wesołe? Bo czymże jest radość w dzisiejszym świecie?- rzekła Ginny, a chłopcy otworzyli szeroko usta.
-Tak. To jest właśnie nasz Ginny.-objęła ja ramieniem Lily- Nikt nigdy nie wie o co jej chodzi.- po tych słowach rudowłosa oberwała w bark.
-Ała.-zwinęła się z bólu.
-Ginny? Śliczne imię.- mrugnął do niej Kieran.
-Dziękuję.- dziewczyna uśmiechnęła się słodko.
-Przepraszam.-powiedziała recepcjonistka na co ja od razu podeszłam do biurka-Przykro mi, ale nigdzie nie ma ani jednego wolnego pokoju.
-No cóż, trudno. Dziękuję.-odeszłam.
Room 94 i moje przyjaciółki najwyraźniej znaleźli wspólny język.
-Mam złe wieści-natychmiast zmienił się ich wyraz twarzy.- Nigdzie nie ma wolnych pokoi. Nie mamy gdzie się zatrzymać.
-Hmmm.. w Londynie jest jedno miejsce, gdzie ZAWSZE są wolne pokoje. Chodźcie, zawieziemy Was tam.-Sean zaprosił nas do samochodu.
Podróż nie trwała długo, przez cały czas chłopakom buzie się nie zamykały.
-Drogie Panie. Witamy w The Lemons' House!-Dean otworzył wielkie, dwuskrzydłowe drzwi.-Rozgośćcie się.
_____________________________________________
Heej :* Kolejny raz przepraszam za tak długą nieobecność... :( Zaniedbuje wszystko.. :(
Może powinnam usunąć wszystkie blogi i strony? Nie wiem czy podoba Was się to co piszę. Liczę na Wasze opinie. xx
Chce Wam się czymś pochwalić... :3 Byłam w niedziele na koncercie Room 94 *__* <94
Chcecie żebym poświęciła tutaj jeden post na relacje z koncertu? :3 ( Zdjęcia, opis, filmiki itp) ;)
Jeśli macie jakieś pytania to możecie zadawać je na moim ask'u :) xx
Ps. Ten rozdział dedykuję Sylwii, która jedzie ze mną na ich kolejny koncert w okolicy <33 oraz Izie, która spędziła ze mną prawie całą niedziele :** <3 Dziękuję i kocham :** <94
LOVE! xxx